Mówię Wam, jak mi ktoś napisze, że biznes online jest trudny to zatłukę.

Siadam, pisze post, ustawiam sekwencje, sypię metaforami jak z rękawa, na sesji mentoringowej rozdaję na przemian momenty olśnienia i pokazuję jak osiągnąć konsekwencję level master, bezlitośnie ucinam działania zastępcze u kursantek, na moje emaile sprzedażowe (no wiecie, spam;) dostaję odpowiedzi, że to moje najlepsze i że niektóre osoby się popłakały…

Na kursach odmieniam życie.

Mówię o biznesie i innych nudnych rzeczach jak Growth Hacking, design thinking – i Wasze ulubione KONWERSJE i PROCENTY, a Wy mi odpisujecie, że dzięki mnie jeden z 5 kredytów spłacony, albo, że po roku prowadzenia biznesu nagle już wiecie po jednym szkoleniu, czemu nie było zysków, albo, że podniosłyście ceny i zamiast 100zł za sesję bierzecie teraz 6000zł za pakiet.

 

I ja każdą wiadmość czytam. Bo po to to robię.

Nie robię tego dla siebie.

 

Bo dla siebie, to bym pracowała z 5 prywatnymi klientami rocznie i nadal byście nie wiedziały kim jestem. No, z tym by się dało żyć, ale np. może nadal puszczałbyś reklamy do strony lądowania o konwersji 10% i zastanawiała się, czemu nie działa.

 

No, zagadka wszechczasów;)

 

Większość przedsiębiorców uprawia noszenie sitem wody do dziurawego wiadra.

Jesteś zajęta. Super.

Masz klientów. Świetnie.

Jeśli nie masz zysków, to PRZESTAŃ robić, to co robisz i musisz coś zmienić.

Bo samo się nie zmieni.

 

Dlatego wylewam na Was kubły zimnej wody, dlatego mam cięte riposty, dlatego przemycam poważną, solidną wiedzę pomiędzy slajdami z latającymi szczeniaczkami.

 

I dlatego mam literówki, bo piszę to teraz, kiedy o tym pomyślałam i bez cenzury, bez korekty, bez filtra.

Bo jeśli biznes online jest trudny, to co powiesz o życiu?

 

W biznesie możesz sobie ustawić, zmierzyć, podjąć dodatkowe działania, ułożyć strategię, a w życiu musisz grać takimi kartami, jakie Ci dał los.

 

I co? Powiesz sorry, to chyba nie dla mnie?

Każdego dnia wstajesz i masz wybór.

 

Każdego dnia, w każdej minucie masz wybór.

 

Jesteś zajęta.

 

Wiem, bo ja też jestem zajęta.

 

I pomiędzy mega ważnymi zadaniami jak czytanie książeczek dla dzieci, uczenie ich, że przyroda to nieustanne źródło zachwytu, pomiędzy spacerami nad rzeką i niekończącym się praniem… w chwilach jasności umysłu, gdy nie był osnuty żalem i żałobą, nawet w dniach, gdy moja depresja była tak silna, że nie miałam siły ani chęci oddychać… zbudowałam imperium.

 

Jestem tak daleka od doskonałości, jak tylko można być.

 

I mówię o tym, żebyś NIE myślała, że musisz być lepsza, fajniejsza, ładniejsza, chudsza, jakaś BARDZIEJ niż już jesteś, aby osiagnąć sukces.

Nie musisz czekać.

 

To co wiesz, to z czym chowasz się w kącie, mogłoby odmienić czyjeś życie.

 

Bo po to to robię – abyś Ty uwierzyła, że to jaka jesteś wystarczy.

 

Ze Twoja marka to Twoje wartości, umiętności, zaangażowanie, wiedza i pasja.

 

To Twój dar.

 

Przestań czekać na przyzwolenie i przestań odkładać marzenia na później. Nie będzie idealnego momentu.

 

Będzie tylko kubeł zimnej wody.

To jak, jesteś zajęta? Budujesz imperium?