Santi
Jak sprawdziłam swoje pomysły biznesowe i odniosłam sukces?
SANTI
Tworzyłam swój idealny produkt przez rok, aby ostatecznie przekonać się, że w zaproponowanej formie (…) nie jest on aż tak skuteczny!
Stale dopytuję się klientek o ich aktualne potrzeby.
W moim biznesie – uczenia online marketingu – swoje pomysły sprawdzać trzeba stale. To chyba taka najważniejsze lekcja.


#HakerkiSukcesu: Santi
Jak sprawdziłam
swoje biznesowe pomysły i odniosłam sukces?
Błąd.
Oczywiście. Teraz to wiem. W biznesie zdecydowanie bardziej warto zakochiwać się w klientach, ich potrzebach oraz stawianiu pytań
WYWIADU DLA SERII #HAKERKISUKCESU UDZIELIŁA SANTI
Dlaczego warto najpierw sprawdzić swój pomysł?
Nie wiem, dlaczego od razu nie wpadłam na to, że biznesowe pomysły należy sprawdzić, zanim przystąpi się do ich realizacji.
Zwyczajnie mi to chyba umknęło. Być może dlatego, że pierwszy biznesowy pomysł – program online dla kobiet do pracy z własną seksualnością – rodził się tak długo i w bólach, że gdy ujrzał wreszcie światło dzienne, byłam nim zachwycona. Zakochując się jak we własnym dziecku.
Błąd. Oczywiście. Teraz to wiem. W biznesie zdecydowanie bardziej warto zakochiwać się w klientach, ich potrzebach oraz stawianiu pytań. Bo same rozwiązania niejednokrotnie ulegną jeszcze zmianie.
Każdy nowy projekt to ogromna energia na starcie. To trochę jak z rakietą, która spala 80% swojego paliwa, wychodząc z atmosfery. Później już projekt się toczy, ale najpierw trzeba wprawić w ruch wszystkie jego trybiki, inwestując czas, energię i mniejsze lub większe środki finansowe.
Problem zaczyna się tam, gdy inwestycja miała miejsce, ale nie ma spodziewanych efektów. Bo czy można było tego uniknąć? Niemcy mają sformułowanie „jein”, które jest złożeniem słów „tak” (ja) i „nie” (nein). Dokładnie tak brzmi odpowiedź. Bo nie przewidzimy oraz – co ważniejsze – nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkich czynników decydujących o sukcesie danego przedsięwzięcia. Gdyby było to możliwe, świat byłby pełen ludzi sukcesu, bo przecież wystarczyłoby się podzielić jedną niezawodną receptą. Z drugiej jednak strony zanim jeszcze zainwestujemy czas i pieniądze, możemy sprawdzić, czy ktoś zagłosuje na nasze pomysły i to najlepiej swoimi pieniądzmi.
Jak można sprawdzić swój biznesowy projekt?
Największym nieporozumieniem jest chyba przekonanie, że wystarczy usiąść i namyśleć się odpowiednio głęboko, a odpowiedź wskoczy do naszej głowy. Choć uważam, że refleksja jest ważnym narzędziem przedsiębiorcy, to jednak w tym wypadku stawiam na szeroko rozumiane działanie, które zaczyna się od zebrania danych o naszym rynku, klientach, ich potrzebach oraz możliwościach finansowych.
Czyli po prostu badania rynku, które w dużym stopniu możemy przeprowadzać same, przepytując na potęgę potencjalnych klientów. Choć uważam, że na tym etapie już pojawia się jakiś biznesowy pomysł, bo jednak pytamy kogoś o coś. Źle zadane pytanie, nie dostarczy nam potrzebnej wiedzy do choćby sformułowania hipotezy. Bo to w takie formie lubię sobie wyobrażać biznesowe pomysły – jako hipotezy, które zostaną potwierdzone lub obalone przez zebrane przez nas wyniki badania lub pierwszą dokonaną sprzedaż.
Hipoteza to sformułowanie, w którym zamykamy nasze przekonanie: Wierzę, że dana grupa osób ma problem X. Z moim rozwiązaniem w cenie Z mogę im pomóc osiągnąć pożądane rezultaty i rozwiązać X. Gotowe do testów! A jak najlepiej to zrobić? Pierwsza kontrola to sprawdzenie, czy padają i jak często zapytania na temat danego produktu/usługi w wyszukiwarce Google. Choć w tym wypadku musimy się wcielić w postać potencjalnego klienta i pytać jego językiem. Brak zapytań lub rzadkie może być znakiem ostrzegawczym.
Podobnie brak konkurencji, gdyż ta ma zwyczaj wyrastać tam, gdzie są do zarobienia pieniądze. Nie znaczy to, że mamy rozwiązywać problem w taki sam sposób jak inni, ale ważne jest, by mieć pewność, że trudność naprawdę istnieje i jest gotowość do zapłacenia za pomoc w jej przezwyciężeniu.
Sama jestem też zwolenniczką akcji „na już” – czyli stworzenia najprostszej i najtańszej dla nas wersji produktu i zaoferowania go (nawet przed produkcją/stworzeniem) naszym klientom. Jeśli rozwiązanie faktycznie trafia w sedno problemu – oferta wzbudzi zainteresowanie. To dobre rozwiązanie zarówno dla klasycznych produktów, jak i tych digitalnych. Jeśli jednak chcemy zagrać bezpieczniej, możemy rozdać darmową próbkę naszego rozwiązania i śledzić reakcje. Co rozumiem przez próbkę? W wypadku produktów online webinar, podcast, mini-kurs z elementem wiedzy na sprzedaż. Dla produktów fizycznych będę zalecać raczej przyglądanie się recenzjom tych już istniejących – często możemy przeczytać, czego (np. jakich funkcjonalności) im brakuje oraz co jest dla użytkowników ważne.

Akcja na już
Sama jestem też zwolenniczką akcji „na już” – czyli stworzenia najprostszej i najtańszej dla nas wersji produktu i zaoferowania go (nawet przed produkcją/stworzeniem) naszym klientom.

W zautomatyzowanym środowisku filmików i materiałów do własnego wglądu brakowało ludzkiej interakcji.
I wreszcie – tak! Zaczęło to działać! Po 4 edycjach programu chyba mogę powiedzieć, że stworzyłam solidny produkt w ramach ciekawego (choć wcale nie innowacyjnego) modelu biznesowego w popularnej tematyce.
Moja historia
Ja przede wszystkim za długo nie wiedziałam, że własne pomysły zawodowe można testować. Dlatego przez 10 lat marzyłam o zostaniu filozofem, co zakładało tzw. dydaktykę (uczenie) wraz z pracą naukową. O ile pierwsze robiłam chętnie, to do drugiego się raczej zagrzewałam. Głównie nie robiąc, a o tym myśląc.
Gdy faktycznie zaczęłam pisać naukowe artykuły, okazało się, że tego nie lubię. Nie lubię spędzać długich godzin na polerowaniu wyzutego z emocji języka. Walidacja! W tym wypadku dość bolesna, bo przy całej miłości do filozofii nie tylko moje nielubienie było problemem, ale jeszcze fakt, iż nie jest to ścieżka najbardziej lukratywnej kariery, a nawet drogi do zatrudnienia. Test rzeczywistości. Potem zabrałam się za wspomniany pierwszy biznesowy pomysł: pracy jako sex-coach z ofertą kursu online.
Tworzyłam swój idealny produkt przez rok, aby ostatecznie przekonać się, że w zaproponowanej formie mocno przeładowanej materiałami nie jest on aż tak skuteczny, a jeśli nawet jest, to przez specyfikę branży trudno przekonać o jego zakupie potencjalną klientkę, która pragnie bardziej zindywidualizowanego podejścia. I w końcu projekt Zarabiaj jako bloger. Od pomysłu do realizacji minęły niespełna trzy miesiące, będące jednocześnie pierwszą kampanią. Szybko przekonałam się, że jest potrzeba i za pomocą ankiety o tylko jednym pytaniu otwartym – czego więcej chciałabyś się dowiedzieć o zarabianiu na blogowaniu? (inspiracja od Dereka Halperna) – zaczęłam ją namierzać. To klientki powiedziały mi, jakiej chcą zawartości kursu w swoich odpowiedziach, a więc w tym sensie była ona sprawdzona.
Kurs, który wtedy kosztował 300 zł okazał się sukcesem, ale jego formuła już niekoniecznie. W zautomatyzowanym środowisku filmików i materiałów do własnego wglądu brakowało ludzkiej interakcji.
To dlatego zaczęłam testować różne możliwości wariacji formatu: dodałam element grywalizacji (30minutową konsultację indywidualną w zamian za wszystkie wypełnione checklisty), partnera (tzw. accountability partner), cotygodniowe spotkania na webinarach, których temat zależał od potrzeby grupy oraz prócz „dnia merytorycznego” „dzień motywacyjny” w FBkowej zamkniętej społęczności kursantek. I wreszcie – tak! Zaczęło to działać, choć generując zdecydowanie wyższe koszty ze względu na mój osobisty udział. Zmieniłam więc i strategię cenową, jednocześnie mocno limitując ilość uczestników.
Po 4 edycjach programu chyba mogę powiedzieć, że stworzyłam solidny produkt w ramach ciekawego (choć wcale nie innowacyjnego) modelu biznesowego w popularnej tematyce. Stworzyłam lub tworzę, bo stale dopytuję się klientek o ich aktualne potrzeby. W moim biznesie – uczenia online marketingu – swoje pomysły sprawdzać trzeba stale. To chyba taka najważniejsze lekcja.
Jeśli chcesz dołączyć do wyzwania podczas którego uczymy się biznesowego walidowania pomysłów – zapraszam w terminie 13-22 marca 2017: www.zarabiajjakobloger.pl/pomysly

Santi
blogerka
Jestem Santi – biznesu online posmakowałam rozwijając swoją sex-coachingową praktykę „Love by Santi”. Obecnie koncetruję się przede wszystkim na tworzeniu małej akademii online marketingu nie tylko dla blogerek pod flagowym hasłem ZARABIAJ JAKO BLOGER.
Fotograf: Barbara Bogacka
#HakerkiSukcesu to seria wywiadów
z kobietami, które łamią kod codzienności i żyją według własnych priorytetówChcesz też napisać post gościnny? Napisz do mnie!
Marta Krasnodebska

Pobierz tapety na telefon

Seria
tulipany
Pobierz grafiki
#HakerkiSukcesu to solidna dawka strategii, inspiracji
Łam kod codzienności i buduj biznes i życie wg własnych priorytetów i na własnych zasadach